„Winyle, czyli magia muzyki z gramofonu”. Bardzo sensownie napisami artykuł w polskich mediach. Rzeczowo i konkretnie. Zachęcamy do lektury.
Napisany z pasją i wyczuciem. Co w tekście? Oto dwa fragmenty.
Winyle, czyli magia muzyki z gramofonu
Użytkownicy starych adapterów stawali się kimś w rodzaju niszy, skansenu, pięknych choć już na zawsze minionych czasów. I kiedy wydawało się, że dla „winyli” nie ma już ratunku, coś się zmieniło. Zamiast na zawsze wypaść z rynku, zaczęły one na nowo zyskiwać sympatię i uwielbienie słuchaczy. Dlaczego?
Magia czarnej płyty
W świecie wszechobecnej muzycznej masówki obcowanie z czarną płytą urasta do rangi symbolu, czegoś na kształt demonstracji własnej niezależności i indywidualizmu. Słuchanie płyty winylowej to coś znacznie więcej, niż wybranie kolejnego utworu na ekranie smartfona. To wręcz rytuał, zaczynający się od wyjęcia płyty z opakowania, które zresztą samo w sobie często jest prawdziwym dziełem sztuki, ozdobionym obrazami i motywami graficznymi przygotowanymi przez najlepszych współczesnych artystów. Gdy później taką płytę umieszczasz na płycie gramofonu, ustawiasz głowicę, regulujesz parametry sprzętu, masz wrażenie, że to prawdziwa uroczystość, wyjątkowe święto muzyki.
Warto sięgnąć do artykułu „Winyle, czyli magia muzyki z gramofonu”. Gramofon to maszyna z duszą, słuchanie płyty to celebracja i święto. W tym zapędzonym świecie pozwala zwolnić, być tu i teraz. I tego się my, w redakcji Pan Gramofon – trzymamy. Na koniec ważne słowa:
Zwykło się uważać za cud chodzenie po powierzchni wody czy unoszenie się w powietrzu, ale myślę, że prawdziwym cudem jest chodzenie po ziemi. Każdego dnia uczestniczymy w cudzie, z którego nawet nie zdajemy sobie sprawy: niebieskie niebo, białe chmury, zielone liście, ciekawskie oczy dziecka – nasze własne oczy. Wszystko jest cudem. (Thích Nhất Hạnh, Cud uważności. Prosty podręcznik medytacji)
Z całą pewnością do listy małych codziennych cudów możemy dołączyć słuchanie winyli.